PZU SA mnie okradło!

 

W wielkim skrócie: w roku 1999 byłem szczęśliwym posiadaczem Poloneza Karo, którego mi ukradziono na ulicy Karowej, przecznicę od pałacu Prezydenta Najjaśniejszej. Policja oczywiście nic nie zrobiłą poza umorzeniem sprawy (tutaj).

 

Na szczęście (?) posiadałem polisę autocasco wykupioną w PZU SA, którą opłaciłem w czterech ratach (ksero ostatniego odcinka).

Niestety nie posiadałem odcinka trzeciej raty. Agent PZU Zbigniew Rzepa przyjął ode mnie czwartą ratę miesiąc przed kradzieżą samochodu. Opłata ta znalazła się w systemie informatycznym PZU SA i nie wywołała zastrzeżeń. Przecież gdyby nie było opłaconej trzeciej raty, PZU powinno mi zwrócić ratę czwartą – agent mógł się pomylić, ale przecież nie centrala PZU!  Kiedy jednak w swojej naiwności powiedziałem, że nie mam odcinka opłaty trzeciej raty nagle okazało się, że nie ma jej także w komputerze PZU ani u agenta ... no i PZU odmówiło mi wypłaty odszkodowania, twierdząc, że nie miałem ważnej umowy! (list od PZU).

W odpowiedzi na moje odwołanie, zaproponowano mi zwrócenie czwartej raty OC! (list od PZU). Oczywiście nawet tych pieniędzy nigdy nie dostałem - zginęły w przepastnym, nienasyconym ryju oszukańczego towarszystwa ubezpieczeniowego....

 

Kiedy opowiedziałem te wydarzenia amerykańskiemu prawnikowi, zdziwił się niepomiernie gdyż według niego – tak jak zresztą według zdrowego rozsądku – umowa istniała, bo PZU przyjęło moje pieniądze, a o jej ważności świadczył odcinek ostatniej wpłaty sprzed miesiąca.

 

W związku z odmową wypłaty ubezpieczenia wystąpiłem z pozwem przeciwko PZU SA do Sądu Okręgowego w Warszawie (link do tekstu pozwu). W tym samym czasie wyjechałem zagranicę, więc złożyłem w Sądzie powiadomienie o zmianie miejsca zamieszkania i adresu do korespondencji.

Po roku ciszy skierowałem zapytanie, co dzieje się z moim pozwem. Po kolejnych paru miesiącach (sąd oczywiście wysyłał korespondencje do Ameryki pocztą morską, ażeby sprawa się przewlekała, działając na korzyść PZU SA) dostałem zawiadomienie, że sprawa została umorzona, bo nie odpowiadałem na pisma wysyłane pod mój dawny adres. Dziwnym trafem, Sąd zagubił złożone przeze mnie w dzienniku podawczym zawiadomienie o zmianie adresu...Jakoś tak dziwnie się działo, że wszystkie te działania sądu były na korzyść PZU SA...

 

Zwróciłem się o interwencję do Sądu Apelacyjnego (moje pismo), który uznał, że rację miał Sąd Rejonowy (a jakżeby inaczej! – link do odpowiedzi – strona 1, strona 2).

Nie pomogło moje odwołanie (tutaj) – Sąd zawsze ma rację (a jak jej nie ma, patrz punkt pierwszy! – tutaj).

 

Zrozpaczony, złożyłem skargę do Rzecznika Praw Obywatelskich (tutaj jej tekst).

Po interwencji RPO, Ministerstwo Sprawiedliwości przyznało, że to co prawda z winy Sądu moja sprawa została utrącona i zostałem pozbawiony prawa do procesu (tutaj tekst pisma, strona 1, strona 2, strona 3, strona 4), jednak wyrok Sądu jest prawomocny (kuriozalne – prawomocne jest coś co nie było zgodne z prawem!) i jedyne co mogę zrobić to wnieść sprawę ponownie, jednak najprawdopodobniej zostanie ona przedawniona... choć nie z mojej winy, lecz z winy tego samego Sądu do którego mam wnieść sprawę. Za konsekwncje finansowe błędów urzędnika państwowoego (a tu był błąd Sądu!) odpowiada skarb państwa, jednak na moje żądanie zadośćuczynienia dostałem figę z makiem... (pismo z Minsiterstwa, strona 1, strona 2).

 

Naiwnie wierząc, iż sprawiedliwość jeszcze w Polsce istnieje zastosowałem się do rady Ministerstwa Sprawiedliwości i wniosłem sprawę do tego samego Sądu który poprzednio moją sprawę ukręcił, tym razem kosztując się na adwokata za 2000 zł, którego znalazłem przez internet. Oto pełny tekst napisanego przez pana mec. Lacha pozwu.

 

Rozprawa w końću się odbyła w marcu 2004 roku. Sąd orzekł, że po pierwsze moja sprawa jest przedawniona, a po drugie nie miałem racji.

Co więcej, w pełnym prawniczego bełkotu piśmie wyrokowym (szczegóły tutaj) stwierdził, że to ja mam zapłacić PZU SA 2400 zł z tytułu „zastępstwa procesowego”!

(w ludzkim języku, takiego honorarium zażyczył sobie jakiś adwokacina za godzinę rozprawy podczas gdy np. lekarze na Akademii Medycznej w Warszawie zarabiają około 1000 zł miesięcznie).

 

Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie (Sygn.akt. IC C 635/03) jest kolejnym dowodem na to, że Sąd ten jest stronniczy, najprawdopodobnie przekupiony przez PZU SA (choć dowodów na to nie mam) i działa on na korzyść tego postkomunistycznego monopolisty. Na sprawiedliowść w wykonaniu tego Sądu liczyć nie można. Co więcej, sąd najwyraźniej ukarał mnie za to, że skarżyłem się poprzednio na niekompetencję tego sądu u Rzecznika PO i w Ministerstwie Sprawiedliwości. Temida jest mściwa....

 

Na pohybel PZU i jego lokajom będę dalej prowadził walkę z PZU SA, a o jej przebiegu informował na tej stronie, gdyż krzywdy mojej nie daruję a sprawiedliwość musi być sprawiedliwością a nie kpiną z prawa!

 

Dla ciekawych kim jestem – ten oto link